Kiedy ważnych meczów nie umie wygrywać reprezentacja, to są ją w stanie rozsławić tylko kibice. Grupa Tartan Army, jak powszechnie nazywa się fanów szkockiej kadry, zasłynęła w 1998 roku. Docherty miał rację – piłkarze dotarli do domów przed pocztówkami, ale kibice wracali z podniesionymi głowami. Za to jak się zachowywali i jak prowadzili doping zostali wyróżnieni podczas francuskiego turnieju. Chodziło nie tylko o atmosferę święta, którą tworzyli na stadionach, ale też np. działalność charytatywną propagowaną i wspieraną przez Tartan Army. Przy tym wzorowym zachowaniu jedynie gwizdy na hymn „God Save The Queen” mogły się jawić jako coś złego, ale od tego akurat Szkoci nie potrafili się powstrzymać.

Szkocka krata to ich znak rozpoznawczy, oczywista sprawa. Chęć zmiany wizerunku była ich siłą napędową. Po mrocznych latach chuliganów, które kładły cień również na futbol w Szkocji, aresztowaniach na Wembley w latach 70., pijaństwie, aktach wandalizmu, wreszcie powstał The Scotland Travel Club.

Jego członkowie, jak sama nazwa wskazuje, mieli podróżować za reprezentacją, ale bez dotychczasowych ekscesów. Innymi słowy – mieli rozsławiać imię Szkocji, zamiast je niszczyć. Jakimś cudem zadziałało. Wyzwiska zamieniono na kulturalne śpiewy, nikt nie odstawił piwa, ale zmniejszono ilośc jego spożycia. Kluczem było też przyjazne nastawienie do innych nacji. Wizerunek szkockiego, sympatycznego kibica w ludowym stroju zaczął się utrwalać w całej Europie.

Więcej informacji: newonce.sport