Do wypadku w Fukushimie doszło ze względu na trzęsienie ziemi – nie jest to do końca prawda. Bezpośrednią przyczyną awarii w japońskiej elektrowni była nadzwyczaj wysoka fala tsunami (mierzyła 14 metrów), która przedarła się przez mur oporowy i zalała położone zbyt nisko spalinowe generatory. Woda zniszczyła także potężne zbiorniki paliwa do agregatów (jeden z tych zbiorników został przez falę przesunięty o… 150 metrów). Spowodowało problemy z chłodzeniem reaktorów, a następnie – mówiąc w skrócie - skoki ciśnienia i eksplozje wodoru. Trzeba jednak podkreślić, że trzęsienie ziemi, które nawiedziło wtedy Japonię było wyjątkowo silne i długotrwałe (trwało aż trzy minuty, choć większość takich zjawisk kończy się przed upływem 60 sekund). Kataklizm ten odciął elektrownię w Fukushimie od zewnętrznych źródeł mocy (prądu z sieci i mobilnych generatorów, które nie mogły dojechać na miejsce ze względu na zniszczone drogi), pozostawiając jednostkę na łasce własnych generatorów awaryjnych. Niemniej, gdyby nie doszło do tsunami, nie doszłoby też do katastrofy – konstrukcja i zabezpieczenia sejsmiczne Fukushimy Dai-Ichi wytrzymały bowiem wstrząs.

Więcej informacji: www.energetyka24.com