Dlaczego napowietrzamy wino?
Napowietrzamy wino, by szybciej, od razu po otwarciu, odsłoniło nam swoje kolejne warstwy aromatyczne; często także, by osłabić jego taniczność lub kwasowość. Napowietrzając gwałtownie wino tuż przed jego podaniem, w pewnym stopniu przyspieszamy naturalny proces jego starzenia – w końcu to, co nazywamy starzeniem lub dojrzewaniem wina, także polega na dotlenianiu wina, tyle że przebiega ono nieporównywalnie wolniej i bardziej harmonijnie.
By wino odsłoniło nam jak najwięcej swoich warstw aromatycznych, musi mieć kontakt z powietrzem na możliwie największej swojej powierzchni. Nie wystarczy więc (kolejny mit do kosza) wyjąć korek i zostawić wino w butelce, by „oddychało”. Kiepskie to bowiem oddychanie, kiedy kontakt z tlenem mają zaledwie 3,7 cm2 wina. Żeby wino napowietrzyć, musimy je powoli przelać do karafki (czy też, co już wiemy, dekantera), najlepiej przez specjalny lejek rozprowadzający je po ściankach naczynia. Możemy posłużyć się również odpowiednimi nakładkami, które wprawiają wino w dodatkowy ruch wirowy (zob. ilustracja). A także – rzecz jasna – pokręcić winem w samym kieliszku.
Nie każde wino wymaga napowietrzania, niektórym nawet zbyt silny kontakt z tlenem może nieco zaszkodzić (na szczęście takich win jest mało, więc napowietrzanie pozostaje statystycznie dość bezpieczną i pożądaną praktyką, o ile nie dotyczy starych kolekcjonerskich butelek).
Więcej informacji:
czaswina.pl
REKLAMA