Historia szkockiego tkacza, aktora i marnego poety mogłaby stać się tematem niejednej barwnej komedii. W swojej karierze William Topaz McGonagall napisał około 200 wierszy, składających się z kiepskich rymów, absurdalnych metafor i słabego słownictwa. Chociaż w Polsce jest on zupełnie nieznany, na świecie cieszy się swoistą sławą, porównywalną do statusu Eda Wooda. Zgodnie z źródłami historycznymi McGonagall był szczerze przekonany o swojej wielkości. Kiedy pojął, że do osiągnięcia sukcesu potrzebny jest mu patron, napisał list do królowej Wiktorii z prośbą o wsparcie. Urzędnik królewski odrzucił propozycję, dziękując jednocześnie za zainteresowanie. McGonagall uznał to jednak za pochwałę swojej twórczości. Trzeba jednak dodać sprawiedliwie, że McGonagall przez pewien czas zarabiał pieniądze na swojej poezji. Związany był lukratywnym kontraktem z miejscowym cyrkiem w Dundee. Poeta stawał przed publicznością i czytał swoje wiersze. Tłum zaś za odpowiednią opłatą mógł bombardować go jajami, mąką, śledziami, ziemniakami lub czerstwym chlebem.

Więcej informacji: booklips.pl