Bhutan należy do ONZ, ale na obszarze równym powierzchni Szwajcarii nie ma żadnych automatycznych świateł ulicznych. Nieliczne samochody, w większości dżipy i terenowe ciężarówki, parkują w miejscach starannie oznaczonych białą linią. Każdego obieżyświata przybywającego do Bhutanu najbardziej ekscytuje izolacja królestwa. By przekroczyć granice państwa wciśniętego między Chiny a Indie, trzeba pokonać bariery biurokratyczne (zdobyć wizę), finansowe (obowiązek wydania 200-240 dolarów dziennie), komunikacyjne (funkcjonuje tam tylko jedno lotnisko z lokalną linią oraz jedna szosa z praktycznie jednym normalnym przejściem granicznym). Władze ustaliły, że do ich kraju może przybywać 5 tys. zagranicznych turystów rocznie i ściśle przestrzegają tego ustalenia. W Bhutanie czas się zatrzymał, dokładniej - został zatrzymany. Bhutan własnej TV nie ma, a obcej odbierać nie wolno, zresztą nie widać anten telewizyjnych.

Więcej informacji: www.wprost.pl