James Cameron to nie tylko reżyser megahitów. To natchniony wizjoner. Człowiek, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Cameron już dawno zajął miejsce na filmowym olimpie. Pierwszą „wejściówką” był „Terminator”. Drugą „Obcy – decydujące starcie”. Dzięki „Titanicowi” – romansowi wszech czasów – reżyser ma na olimpie złoty tron. Dlatego w czasie odbierania złotych statuetek Oscara mógł szczerze wykrzyknąć: „Jestem królem świata!”. Dla fanów to oczywiste. Dla zawistnych jeszcze jeden powód, żeby znienawidzić tego pyszałka z Hollywood.

Więcej informacji: polki.pl