W swojej autobiografii Agassi twierdzi, że od dziecka nienawidził grać w tenisa. Jego ojciec Mike zmuszał go do treningów. Andre odbijał dziennie po 2,5 tys. piłek wyrzucanych przez maszynę, która stała na korcie za domem w Las Vegas. Znienawidzony automat nazywał "smokiem". Śnił mu się potem po nocach. Narkotyki, najbardziej ograny w mediach skandalizujący wątek, pasują do całości idealnie. W 1997 r., gdy rozpadało się nieudane małżeństwo z aktorką Brooke Shields, a kariera pikowała po serii kontuzji, sfrustrowany Agassi sięgnął po metamfetaminę. Brał ponad rok. Przyłapany przez ATP oszukał, że zażył ją przypadkiem i udało mu się uniknąć dyskwalifikacji. Oszukiwał nie tylko na korcie. Jego wizerunek też był mistyfikacją. Jego lwia grzywa w rzeczywistości była sztuczna. Agassi niemal od początku musiał nosić tupecik, bo szybko wyłysiał z przodu głowy. "Przed finałem French Open w 1990 r. modliłem się nie tyle o zwycięstwo, ale żeby nie odkleiły mi się włosy" - wspomina 39-letni dziś Amerykanin.

Więcej informacji: www.sport.pl