Ryby postrzegamy jako jeden z najzdrowszych produktów spożywczych. Zawierają pełnowartościowe białko, witaminy i przede wszystkim niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe. Walory odżywcze ryb zmniejsza jednak intensywna hodowla, a takie też trafiają na polski rynek. W tym tilapia i panga.

W środowisku naturalnym, tilapia występuje w Afryce: od Egiptu po Gambię. Ta, którą kupić możemy w postaci mrożonych filetów w polskich sklepach zazwyczaj pochodzi z hodowli. Importujemy ją z Wietnamu, Chin, Indonezji, zdarzają się też ryby dostarczane z Hondurasu.

Hodowla tilapii od kilku lat istnieje także w Bońkach, niedaleko Płońska. Produkuje się tam ok. 1300 ton tego gatunku ryby rocznie. Dorosłe osobniki o wadze ok. 0,5 kg i 20 cm długości usypia się w lodowatej wodzie i transportuje do sklepów. Nie są mrożone, dlatego na talerz konsumenta trafić powinny nie później niż osiem dni od połowu. W przeciwnym razie ryba się zepsuje.

Tilapia charakteryzuje się chudym, białym mięsem, delikatnym w smaku. Ma niewiele ości, a przede wszystkim – jest niedroga. To wszystko sprawia, że Polacy chętnie ją kupują.

Jak się okazało, w rybach importowanych z Wietnamu i Chin, czyli właśnie w mięsie tilapii, stwierdzono najwyższe stężenie ołowiu w porównaniu do innych badanych gatunków. Co więcej, w mięsie tilapii znaleziono także rtęć i kadm oraz trwałe zanieczyszczenia organiczne.

Więcej informacji: zywienie.abczdrowie.pl