Od kilku lat wiadomo, że król popu zmarł na skutek podania mu zbyt dużej dawki propofolu. W jego organizmie znajdowała się śmiertelna dawka tego leku. Preparat, który gwiazdor stosował kilka miesięcy przed śmiercią, to silny lek usypiający, używany m.in. podczas operacji. Jak zeznał Conrad Murray, lekarz Jacksona, piosenkarz przyjmował codziennie zastrzyk z 50 ml tego leku. Tylko po nim mógł zasnąć.

Jak wynika z zeznań lekarza, na jakiś czas przed tym tragicznym zdarzeniem zmniejszył on o połowę dawkę propofolu podawanego gwiazdorowi. Do zastrzyku dodał natomiast inne leki psychotropowe, m.in. lorazepam i midazolam. To przez te substancje Jackson przestał oddychać feralnej nocy z 24 na 25 czerwca. Reanimacja rozpoczęta przez doktora Murray'a nie pomogła.

Wiadomo też, że Michael Jackson umierał bardzo długo. Chodzi o zarejestrowaną kilka tygodni przed zgonem rozmowę artysty z jego lekarzem. Głos piosenkarza brzmiał, jakby dochodził z zaświatów. Jackson był skrajnie wyczerpany i mówił o nieuchronnej śmierci. – „„Dla mnie nie ma już nadziei” – mówił Jackson do kardiologa Conrada Murray'a, który został skazany na cztery lata więzienia za nieumyślne zabójstwo.

Więcej informacji: www.fakt.pl