Co według przesądów przynosi spotkanie z kominiarzem?
By dokładnie zrozumieć pochodzenie tego zabobonu należy dowiedzieć się, jaką historię ma naprawa kominów. Dawno temu, jeszcze w starożytnym Rzymie, nie istniało coś takiego jak komin. W domach z dziurą w dachu palono paleniska, z których dym rozchodził się po pomieszczeniach. Jak łatwo się można domyślić, w wietrzne dni dym niemiłosiernie szczypał w oczy, a wszystko wewnątrz pachniało jakby było uwędzone. W końcu wpadnięto na pomysł budowy pierwszych kominów, które wyprowadzałyby dym z domu. Okazywało się bowiem, że kominy zużywają się zapychają, osadza się w nich sadza. To z kolei skutkowało pożarami, zwłaszcza tam, gdzie domu budowano głównie z drewna.
Z tego powodu powstał zawód kominiarza, czyli osoby, która doskonale wie jak powinien wyglądać działający komin i potrafi doprowadzić je do porządku. Początkowo kominiarze czyścili kominy tylko w „bogatych” miejscach: pałacach czy urzędach. Kominiarze był postrzegani jako bohaterowie, którzy ratują ludzi i ich mienie przed nieszczęściem, dlatego też zawód ten był bardzo poważany i szanowany. I z tamtych czasów pochodzi właśnie porzekadło, że widok kominiarza przynosi szczęście. W polskiej tradycji, aby zachować szczęście, należy na widok kominiarza złapać się za guzik. Wynika to z tego, że kiedyś gospodynie na wsi łapały kominiarza za jego guzik, by najpierw sprawdził ich komin, dopóki był jeszcze czysty i jego ubranie nie brudziło domostwa.
Więcej informacji:
www.komino.net.pl
REKLAMA