Turystyka filmowa, znana także jako set jetting, z roku na rok generuje co raz większe zyski. Dzięki ekranizacji trylogii "Władca Pierścieni", Nowa Zelandia stała się jednym z najchętniej wybieranych kierunków turystycznych. Na popularności zyskała także Anglia. Odkąd świat oszalał na punkcie przygód Harry’ego Pottera zwiedzanie Oksfordu zostało poszerzone o wycieczkę śladami młodego czarodzieja. To właśnie prestiżowy uniwersytet zagrał Hogwart – Szkołę Magii i Czarodziejstwa.

Niektóre części świata wyróżniają się swoją fotogenicznością. Przykładowo Tunezja już kilkukrotnie została doceniona przez filmowców. George Lucas odkrył na Saharze idealne lokalizacje dla scen rozgrywających się na pustynnej planecie Tatooine, dobrze znanej fanom sagi "Gwiezdne Wojny". Podczas kręcenia "Poszukiwaczy Zaginionej Arki", Steven Spielberg uznał, że to właśnie w Tunezji powinny zostać zrealizowane ujęcia, które pierwotnie miały mieć miejsce w Egipcie.

Trend set jettingu stopniowo zaczyna rozwijać się także w Polsce. Nad Wisłą największą popularnością cieszą się miejscowości znane z seriali telewizyjnych. Wieś Jeruzal, która przez twórców "Rancza" został przechrzczona na Wilkowyje od kilku lat przyciąga rzesze fanów. Planowane jest założenie muzeum poświęcone serialowi. Na brak turystów nie narzeka także Sandomierz, czyli miasto "Ojca Mateusza". Zabukowanie noclegu w jednym z sandomierskich hoteli wiąże się z wcześniejszą rezerwacją.

Więcej informacji: podroze.se.pl