Co ciekawe przez stulecia był to produkt z kontrabandy, drugiego obiegu… całkowicie nielegalny, o którego istnieniu dla własnego bezpieczeństwa nikt nie mówił. Jak do tego doszło?

Reblochon był niczym innym jak próbą obejścia zbyt łapczywego (jak to z reguły we Francji bywa) systemu podatkowego. Nazwa reblochon (czytaj rebloszą) wywodzi się z lokalnej gwary, z alpejskiego regionu Savoie, gdzie „blocher” znaczy doić. Z przedroskiem re – jako „reblocher”, znaczy doić powtórnie.

W ten sposób tamtejsi średniowieczni chłopi w XIV, XV wieku starali się obejść zbyt łapczywy podatek od udoju krów. Ten podatek był naliczany od dziennej produkcji mleka w danym gospodarstwie, czyli od udoju. A żeby oddawać go jak najmniej okoliczni chłopi wynalezli taki sobie patent:

Doili swoje krowy pod czujnym okiem poborcy podatkowego, doili. Ale nie do końca ściągali całe mleko. Doili tak, żeby zostało jeszcze trochę dla własnej rodziny. Dopiero po odejściu poborcy podatkowego ściągali tę zostawioną na później resztę mleka. Nie było tego co prawda za dużo, ale było to mleko dość pożywne: tłuste, bogate w śmietanę.

Z czego później na potrzeby rodziny przygotowywali ser reblochon. O którego istnieniu nikt poza własną rodziną nie miał prawa się dowiedzieć. Dopiero kilka wieków później w XVII w ser reblochon wyszedł z podziemia i stał się on uznanym produktem regionalnym. A z czasem symbolem kuchni francuskiej.

Więcej informacji: beatared.com