Długa jest lista chińskich pretensji do Japonii, i vice versa, oba kraje rywalizują też o wysoką pozycję na mapie całego regionu. Ale mimo politycznych sporów drugą i trzecią gospodarkę świata łączą bardzo silne związki gospodarcze.

Od lat w relacjach obu potęg ekonomicznych na przemian albo wieje chłodem, albo – jak obecnie – mamy okres chwilowego ocieplenia. W obu stanach nie ustaje jednak handel w obie strony na wielką skalę. Chiny są pod tym względem największym partnerem Japonii, a Japonia drugim, co do wielkości partnerem handlowym Chin.

W okresie pogorszenia relacji chińskie media uderzają w nacjonalistyczne tony. Gdy kilka lat temu zaostrzył się spór o wyspy na Morzu Południowochińskim, do których oba państwa zgłaszają pretensje, na ulicach Chin pojawiły się „spontaniczne” demonstracje. Ich uczestnicy nieśli transparenty z antyjapońskimi hasłami i wzywali do bojkotu japońskich restauracji i produktów bardzo w Chinach popularnych. Po kilku tygodniach tej sterowanej histerii chińska propaganda złagodziła ton, a wzajemne stosunki wróciły do normy.

Taki scenariusz powtarza się regularnie, jeśli prześledzić w ostatnich latach chińsko-japońskie relacje. W chińskiej polityce wewnętrznej Japonia jest wykorzystywana, jako straszak oraz instrument polityczny służący podsycaniu nacjonalistycznych nastrojów. Druga strona nie pozostaje dłużna, a straszenie chińską ekspansją i roszczeniami, jest w japońskiej polityce powszechne.

Więcej informacji: www.obserwatorfinansowy.pl